Pozostaliśmy w Haridwarze przez trzy dni i każdego wieczoru jak urzeczeni powracaliśmy nad brzegi Gangesu obserwując uroczystość Ghagna aarti, czyli ceremonię uświęcenia rzeki, która niezmiennie, codziennie (!) przyciąga tysiące pielgrzymów.
Boska rzeka Ganges została przyniesiona na ziemię przez mędrca Bhagiratha, żeby mógł pokropić jej świętą wodą prochy przodkw, którzy byli zgładzeni przez Vishnu za nieprawości. Kiedy jej gwiezdny nurt spłynął z nieba Vishnu, żeby ochronić ziemię przed zalaniem, złamał jej potęgę plącząć ją w swoje włosy. Ganges jest dla Hindusów żyjącą boginią, codzienne kąpiele są zalecane przez święte księgi , żeby przygotować duszę do ostatecznej podróży i wyzwolenia. To w Haridwarze Ganges zyskuje swoją oczyszczającą moc, łącząc się z równinami.
Ceremonia odbywa się nad nad głównym ghatem (schodami prowadzącymi do rzeki). Jego nazwa to Har-ki-puri. To tutaj kapłani, za drobną opłatą, mogą pomóc turystom odnależć odcisk stopy Visznu. W Haridwarze jest kilka pomniejszych ghat i każda ma swoją specyfikę. Jenda z nich to Vishnu ghat - miejsce, gdzie w świętej rzece zanurzył się bóg, Ghau ghat – kąpiel tam zmazuje grzech zabicia kogoś i zjedzenia krowy(!), Kushavarta Ghat – miejsce, gdzie bogini Dattatreya złożyła swoją ofiarę, stojąc na jednej nodze przez 1000 lat. Har-ki-puri jest jednak najważniejsza, tu pielgrzymi przychodzą, żeby podczas świętej uroczystości obmyć się z grzechów.
Usiedliśmy na moście. Tuż na krawędzi. W siadzie skrzyżnym. Po chwili naszą uwagę przykuł wymachujący Hindus. Uśmiechnęliśmy się do niego, myśląc, że nigdy w życiu nie ruszymy się z tak dobrego miejsca tylko dlatego, że ktoś chce z nami zdjęcie. Hindus zaczął pokazywać palcem wskazując na ziemię. – Ja tam nie idę – powiedziałam B. Uśmiechnęliśmy się szerzej i skupili na zbliżającej uroczystości. Po chwili Hindus był za nami. Trochę przerażony pokazywał dłonią na coś tuż za krawędzią mostu. B. wychylił się nieco i zobaczyłam, że zmienia mu się twarz. Szybko przysunął stopy do siebie i zaczął dziękować z pokorą Hindusowi. Okazało się, że nieomal nie dotykał odsłoniętych kabli elektrycznych, które w jakiś zagmatwany sposób przyczepione były do mostu. B. wstał, wziął aparat i oznajmił, że idzie robić zdjecia z innego miejsca.
0 komentarze:
Post a Comment
Zapraszam wszystkich do zostawiania swoich komentarzy. Po zatwierdzeniu przeze mnie wasz post zostanie opublikowany. Dzieki! Edytka :)